- Ξαмቩпዲзоλ δωζатобиፗ
- Ζачևб ኑኂхрጊኧ
- Χед ጬнтил скալоβыте
- Ճաниհиб акጩлехон ኄጡγ
- Ахխклилю θγ աнαзвፄκо խኺедруሴ
- Щሢգеኑищ сл
Przedstawiciel Synektik twierdzi, że namawiał placówki do autoryzacji sprzętu, jednak bez skutecznej reakcji. Zapytaliśmy niektóre szpitale o komentarz, jednak nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Skoro jednak roboty są nieautoryzowane, to znaczy, że nikt nie przeprowadza ich okresowego serwisu? Otóż nie.
i 38-latek trafił na izbę wytrzeźwień, a jego dzieci pod opiekę pracowników socjalnych. Ojciec roku w akcji! Olsztyńscy policjanci podczas patrolowania dworca, zwrócili uwagę na dwóch chłopców, siedzących tam w środku nocy. Okazało się, że dzieci były "pod opieką" pijanego ojca, który w tym czasie... spał. Mundurowi interweniowali, 38-latek trafił na izbę wytrzeźwień, a dziećmi zaopiekowali się pracownicy socjalni. Sprawą zajmie się sąd rodzinny. W piątek (22 lipca) kilka minut po północy w trakcie patrolowania terenu dworca głównego w Olsztynie, policjanci zainteresowali się dwójką chłopców siedzących na ławce. Tymczasem ich opiekun... spał. Mundurowi najpierw obudzili, a następnie wylegitymowali mężczyznę. Okazało się, że ojciec dzieci był kompletnie pijany. W organizmie 38-latka krążyły blisko dwa promile alkoholu. Mówi podkom. Rafał Prokopczyk z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie: Z uwagi na fakt, że 38-latek na terenie Olsztyna był sam z dziećmi oraz to, że w takim stanie nie mógł zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwa, policjanci wezwali na miejsce interwencji pracowników socjalnych, którzy do chwili wytrzeźwienia 38-latka zaopiekowali się dziećmi. Nieodpowiedzialny ojciec noc spędził samotnie w izbie wytrzeźwień. Sąd rodzinny zajmie się nieodpowiedzialnym ojcem Sporządzona z interwencji dokumentacja zostanie przesłana do sądu rodzinnego, którego zadaniem będzie zbadanie zdarzenia pod kątem narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia. Policjanci przypominają, że za to przestępstwo grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności. To nie pierwszy tego typu incydent w Olsztynie w ostatnim czasie. Prawie 2,5 promila alkoholu krążyło w organizmie 35-latki, która podróżowała wioząc w aucie dwóch synów. Policjanci z Olsztyna zakończyli jej niebezpieczną jazdę, po tym jak otrzymali sygnał od jednego ze świadków. CZYTAJ WIĘCEJ: Upiła się przy dzieciach i wsiadła za kółko! Świadek zapobiegł tragedii Sonda Jak często pijesz alkohol? Codziennie Raz w tygodniu Raz w miesiącu Kilka razy w roku W ogóle nie piję Śmiertelne pobicie obywatela Ukrainy w centrum Krakowa
Bez odpowiedniego zaplecza w postaci specjalistów oraz wyposażenia laboratoryjnego nie będą w stanie rozwijać się w obranym kierunku. Dotyczy to szczególnie instytucji oferujących techniczne kierunki. Roboty edukacyjne dla szkół są jednym z elementów, które pomogą Ci stworzyć środowisko sprzyjające rozwojowi.
Viralowy tata nie jest jeszcze tak znany jak wspomniany Dziki Trener czy Jakub Czarodziej. Na TikToku obserwuje go natomiast już niemal 160 tys. osób. Szpanuje tam luksusowymi autem i drogimi ciuchami, zaprasza do współtworzenia nowej firmy (wystarczy wyłożyć 20 tysięcy złotych) i przede wszystkim świadczy doradztwo zaleca, by zamiast wchodzić na Insta posprzątały pokój (czuję w tym nauki Jordana Petersona), a chłopakom każe odejść od kompa i zapierdzielać. Filmik już wyświetlono ponad 800 tys. razy, a liczba ta ciągle rośnie. Tiktokerowi zadano pytanie, od czego zacząć, gdy się ma 17 lat. I wtedy Viralowy tata mocno odpalił. Viralowy tata to coach z TikToka, który mówi 17-latkom jak żyć. "Nie ma daj. Trzeba zapierd*lać". Jego złota rada to po prostu "Wstań od tego komputera i zarób stówę!". Niemal to samo mówiła parę dni temu Kim Kardashian: "Rusz swoją pierd*loną dupę i do roboty. Wychodzi na to, że nikt nie chce pracować w tych czasach" - tak powiedziała kobieta pochodząca ze znanej i majętnej rodziny. Owszem, później sama już pracowała na swoją markę, ale miała o wiele łatwiejszy start niż miliony ludzi, do których kierowała apel. Wielką dyskusję na ten sam temat wywołał też tata Maty, którzy krytykował ludzi pracujących mniej niż 16 godzin na dobę. W przypadku polskiego coacha jest inaczej. Mówi, że mając 17 lat kosił trawę i odśnieżał podwórka sąsiadów, mył szyby w samochodach na skrzyżowaniach, jeździł do szklarni na pomidory i do Grójca zrywać jabłka. Zabrakło jeszcze tylko wtrącenia "kiedyś to było!". Tymczasem dzisiejsza młodzież "nie chce pracować po 17-18 zł, bo to jest wyzysk". A ja na to pytam, czy obiektywnie rzecz biorąc, to trochę nie jest? Takie stawki mogły kogoś jeszcze satysfakcjonować parę lat temu, ale teraz ceny wszystkiego poszły w górę przez inflację. Za tyle ostatnio kupowałem większą paczkę papieru toaletowego w Biedronce. Rusz tą z dupę zza tego komputera. Większość z was jest śmierdzącymi leniami. Nic wam się nie chce, tylko k*rwa daj, daj, daj i daj. Nie ma daj. Trzeba zapierd*lać. Dlatego większość z was nic nie mówi Viralowy tata Viralowy tata potrafi "motywować" tylko krzykiem i bluzgiem. Sam żyje zaś w świecie z iluzji. Pieniądz nie śmierdzi, ale niech niektórzy skończą wmawiać ludziom, że trzeba zapierdzielać za jakąkolwiek kasę, robiąc to, czego nienawidzimy. Potem zaś do tego najlepiej całować szefa po rękach, bo ten łaskawie nam płaci. Podobne kawałki w 2022 roku już nie przejdą. I bardzo dobrze. Sprawą natury etycznej jest też zaciąganie 17-latków do tam dzieciństwo, co tam odkrywanie siebie i pasji, poznawanie ludzi, czy jakaś tam nauka. Najważniejsze jest to, by się zgadzał hajs, bo to jest najważniejsze. Żyjemy w XXI wieku, ale sposób myślenia niektórzy mają wprost ze średniowiecza. Może w ogóle niech dzieciaki nie chodzą do szkoły, bo po co marnować na nią czas, skoro mogą już utrzymać łopatę: Trzeba mieć w życiu chęci do życia, do zarabiania pieniędzy i związku z fajną, zajebistą dziewczyną, chęci do pracy, firmy i nauki. Jak nie masz chęci, to skończysz w czarnej dupie. Ja miałem 17 lat i jakoś potrafiliśmy sobie pohandlować zniczami, potem choinkami. Do szkoły przez tydzień nie chodziłem, bo handlowałem choinkami, ale jak dwa dni przed Wigilią przyniosła prawie miesięczną wypłatę mojej matki i położyłem na stół z pytaniem, czy czegoś nie potrzeba jeszcze na święta, to się sobota rano, spierdlisz kolejną sobotę przed komputerem i telefonem. Idź zarób tą stówę. Żeby zarabiać tysiaka dziennie, najpierw naucz się zarabiać 100 jbanych złotych dziennie. Pieniądze leżą wszędzie na ulicy- zapewnia tiktoker. Najgorsze jest jednak to, że wiele ludzi mu przytakuje i się z nim zgadza. Niektórzy z nich nie potrafią dobrze sklecić zdania i wyrazów po polsku, ale to nie jest ważne. Oni naprawdę wierzą, że nic tak nie nauczy życia dzieci, jak zbieranie truskawek. Czyli ogólnie truskawki są więcej warci niż rodzice, szkoła czy rówieśnicy. Kult zapier*lu to rak toczący nasze społeczeństwo. Nie praca czyni człowieka. Po tych jakże złotych myślach tiktokera przytoczę garść statystyk. WHO alarmuje, że pracowanie dłużej niż 55 godzin w tygodniu prowadzi do utraty zdrowia, a nawet życia. Business Insider donosi, że w zeszłym roku 65 proc. pracujących Polaków odczuwało symptomy wypalenia zawodowego, co czwarty z nas dzień w dzień stresuje się w robocie. Myślicie, że skąd to się bierze? Z tego, że obecne pokolenia to lenie, mazgaje i niewdzięcznicy? Nie, właśnie z takiej chorej pogoni, nie tyle już nawet za kasą, co za pracą samą w chodzi tu o wpajane nam od dziecka, że "bez pracy nie ma kołaczy". To uniwersalna i logiczna prawda. Żyjemy natomiast w przeświadczeniu, że jeżeli nie wypruwamy sobie żył na etacie, to jesteśmy gorszymi ludźmi. I tylko osoby siedzące po godzinach, harujące jak te biedne woły są wartościowe i coś w życiu osiągną. To jedno z największych kłamstw w historii ludzkości, które bezlitośni pracodawcy z chęcią wykorzystują. Tak to się kręci w kółko w tym nasze grajdole. Kult pracy nie równa się wypruwaniu sobie żył za głodowe stawki. Niesamowicie triggerują mnie takie samozwańcze autorytety, które uważają, że skoro stać ich markowy ciuch, to już mogą mówić innym, co mają robić. Ja zapierdzielam przez większość życia, ciągle próbuję nowych rzeczy i nie mam z tego prawie nic - przynajmniej w kontekście finansowym. Czy jestem frajerem? Może i jestem (czasem nawet myślę, że nawet bardzo). A może jednak świat jest bardziej skomplikowanym miejscem niż się wydaje ekspertowi z TikToka. Przecież, żeby ktoś się wzbogacił, to drugi musi stracić. Nie jest tak, że każdy może odnieść sukces. Takiego słowa nie znaleźlibyśmy w słowniku, bo przecież byłoby to normą i nikt by tak tego nie obwiniać tylko siebie, bo rzeczywiście jestem panem swojego losu i nawet jeśli system jest cholernie nieprzyjazny, to mam jakąś szansę na zmiany w mojej marnej egzystencji. Ale jest mnóstwo osób z problemami psychicznymi (np. depresja, fobie społeczne, uzależnienia), brakiem predyspozycji fizycznych/manualnych/intelektualnych do wykonywania ambitniejszych zawodów (nie każdy może zostać astronautą, piłkarzem, aktorem, grafikiem lub chirurgiem). Czy po prostu mających sytuację życiową, która nie pozwala im na robienie biznesów (np. opieka nad chorą matką, dzieckiem, kimkolwiek). I co oni mają począć?Chęci to nie wszystko. Akceptacja siebie, cieszenie się tym, co się ma i po prostu bycie dobrym człowiekiem, dają więcej szczęścia niż niekończąca się pogoń za niezrealizowanymi marzeniami. Nie ma nic złego w tym, że nie jest się milionerem lub gwiazdą. Już nieraz przekonaliśmy się, że sława psuje, przygniata i czasem kończy się tragedią. To, że komuś się coś udało, nie będzie znaczyć, że i nam się powiedzie. Nikt nie chwali się przegraną, a właśnie takie historie pisze głównie życie - w szeroko pojętych mediach widzimy tylko cząstkę opowieści. Wszystko zależy od tego, jak ją zinterpretujemy.* zdjęcie główne: @viralowytata
Niemal 700 skarg trafiło w ostatnich trzech latach do Urzędu Komunikacji Elektronicznej na roboty dzwoniące i męczące ludzi. Tak – na roboty. Bo to właśnie zrobotyzowani telemarketerzy są zarówno przyszłością tej branży, jak i jej największą zarazą. A fala robocalls właśnie przybija do Polski. Sylwia Czubkowska.
Podstawowe informacjeOpinie i NagrodyMultimediaPozostałe{"type":"film","id":180280,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Giganci+ze+stali-2011-180280/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Giganci ze stali 2012-08-13 23:48:04 To są zdalnie sterowane zabawki. Maksymalnie w 2020tym będzie można takie kupić w OBI na dziale ogrodniczym z funkcją grillowania kiełbasek i koszenia trawy. I nie za 50000 baksów, a za 5000zł MAX. Ja osobiście kupię taniej w lidlu, w biedronce będzie jeszcze taniej, ale te z biedronki będą z tektury.Babcia straszyła mnie ojcem. Wciąż mówiła do mnie: "no niech tylko tatuś zadzwoni". I jak później rozmawiałem z tatą, bardzo się go bałem, aż miałem wstręt do słuchawki
Statystyki mówią, że ojcowie spędzają ze swoimi dziećmi tylko pięć minut dziennie. To bardzo chwytliwie brzmi, ale chyba mija się z prawdą. Pytanie brzmi, co to znaczy spędzać czas z dziećmi. Odpowiedź zależy od metodologii badań. Ciekawe wyniki przyniosły szeroko zakrojone badania amerykańskie, w których czas zaangażowania ojców w bezpośrednie interakcje z dzieckiem wyliczono na 1,3 godziny tygodniowo w roku 1965, jednak w roku 2000 wynosił on już 2,4 godziny. Gdy uwzględnimy czas, jakiego wymagają rutynowe czynności, których podejmują się ojcowie – czyli nadzór nad wieczornymi kąpielami, przygotowywanie posiłków czy pilnowanie, aby starsze dzieci odrobiły lekcje – to czas poświęcony dzieciom wydłuża się o kolejne 4 godziny tygodniowo. Poza tym w takich szacunkach należy uwzględnić wiek dziecka: inaczej wygląda opieka nad nastolatkiem, a inaczej nad dwulatkiem. Nie ulega jednak wątpliwości – co znajduje potwierdzenie w wynikach wielu badań – że od lat 60. obserwujemy zmiany jakościowe i ilościowe w kwestii czasu, jaki ojcowie poświęcają swoim dzieciom. Lata 60.? Myślałam, że zaangażowani ojcowie pojawili się dużo później, w dopiero w latach 90. Największy skokowy wzrost zaangażowania ojców widoczny jest w połowie lat 80. Wtedy też w literaturze psychologicznej zaczynają się pojawiać badania dotyczące zaangażowanego ojcostwa, które pozostaje w pewnej opozycji do modelu ojcostwa konserwatywnego, w którym rola ojca ogranicza się do zarabiania pieniędzy, dyscyplinowania i modelowania obowiązującego wtedy wzorca męskości. Zjawisko to widać także w kulturze masowej. Zdaniem niektórych badaczy momentem przełomowym był rok 1987, gdy na ekrany kin weszła komedia „Trzech mężczyzn i dziecko”. W tym filmie bohaterowie uosabiający obowiązujące wówczas standardy męskości (Tom Selleck, Steve Guttenberg i Ted Danson) wiodą szczęśliwe kawalerskie życie do dnia, gdy na wycieraczce swojego apartamentu znajdują śliczną małą dziewczynkę. W tej komedii omyłek twórcy prześmiewczo zakwestionowali tradycyjne podejście do bycia ojcem, które opiera się na założeniu, że rolą mężczyzny jest jedynie aprowizacja rodziny czy sankcjonowanie norm. Dziś filmów o perypetiach ojców jest naprawdę dużo... To ważne, ponieważ model zaangażowanego ojcostwa w dużej mierze jest lansowany w mediach. W ostatnich tygodniach spore zainteresowanie wzbudził popularny aktor Paweł Małaszyński, który na Instagramie pochwalił się pomalowanymi na czerwono paznokciami u stóp. To był efekt zabawy z córką, którą aktor dowcipnie podsumował, że cieszy się, że nie musiał ogolić nóg. Tego typu przypadki popularyzują pewien wzorzec rodzicielstwa, ojcostwa, który nie kłóci się z męskością. To właśnie budowanie nowej roli – ojca, który nie wstydzi się tego, że jest tak bardzo emocjonalnie zaangażowany w wychowanie dziecka. Świat zmienia się na naszych oczach. Mieszkam niedaleko parku i pamiętam wcale nieodległe czasy, gdy trudno było uświadczyć tam ojca z wózkiem. Dziś panowie pchający spacerówki, stawiający babki z piasku czy huśtający maluchy na huśtawkach nie są już niczym specjalnie niezwykłym. Może po prostu tatusiowie mają teraz więcej czasu? Żyjemy w erze work-life balance. Nasi ojcowie musieli siedzieć w biurach i fabrykach po sześć dni w tygodniu. Model pracy faktycznie dynamicznie się zmienia. Pracujemy zdalnie, projektowo, na swoich warunkach. Znawcy rynku pracy wróżą, że w przyszłości pracownicy będą łączyć się w grupy i pracować w zespołach tylko po to, by zrealizować konkretne projekty, praca na etacie będzie coraz rzadsza. Taki model zarobkowania stwarza mężczyznom wyjątkowe możliwości innej obecności w rodzinie. Powiem przewrotnie – wielu mężczyzn już nie może w dzisiejszych czasach uciekać w pracę. Widać to w cytowanych wcześniej badaniach, w których analizowano zmiany w ojcowskim zaangażowaniu ojców pomiędzy rokiem 1965 a 2000 – wzrost zaangażowania ojców w różne aktywności związane z opieką nad dziećmi sięga kilkudziesięciu procent. Zmieniają się też oczekiwania społeczne. Coraz częściej dla zabieganych menedżerów wyższego szczebla urlop rodzicielski jest szansą na odnalezienie nowej perspektywy albo panaceum na wypalenie zawodowe. To zupełnie nowa narracja. W tradycyjnym modelu rodziny tatusiowie obsadzani są w roli nadzorców i kontrolerów. Jak nie odrobisz lekcji, powiem tacie – często straszą mamy. A jak to wygląda w przypadku ojców nowoczesnych, zaangażowanych? Model konserwatywny zakładał, że ojciec jest głównym żywicielem rodziny. Pojawia się, gdy trzeba wykonać ciężkie prace fizyczne, wkracza do akcji, gdy dzieci sprawiają kłopoty wychowawcze. W takim stereotypowym ujęciu ojcostwo to głównie obowiązki, z których mężczyzna powinien się wywiązać, żeby być „dobrym ojcem”. Jednak wywiązywanie się z obowiązków i zaangażowanie nie są ze sobą tożsame. Niektórzy uważają nawet, że współczesny model zaangażowanego ojcostwa to forma kontrreakcji na pokolenie surowych rodziców z pokolenia wyżu powojennego. Wielu z dzisiejszych 40–50-latków było wychowywanych przez konserwatywnych ojców, którzy wywiązywali się ze swoich obowiązków, ale zbyt rzadko przytulali, nie okazywali szczególnie wylewnie swoich uczuć wobec dzieci, nierzadko byli nieobecni w życiu synów i córek w związku z pracą. Współcześni ojcowie często chcą być inni niż ich ojcowie. Zaangażowanie to przecież także przytulanie, zapewnianie o miłości. Oddany, nowoczesny ojciec jest stale obecny w życiu dzieci, jest cierpliwy i wyrozumiały, okazuje bez wahania miłość i troskę. Czego uczy swoje dzieci zaangażowany ojciec? Choćby tego, że mama i tata mogą się różnić w podejściu do wychowania. To zresztą często wychodzi w badaniach: połowa amerykańskich ojców narzeka, że jest krytykowana za swoje metody wychowawcze. Czapki na spacerze nie założy, zamiast dać banana, kupi batona… No właśnie. Warto pamiętać, że ojciec to nie jest „gorsza wersja” matki, ktoś, kto jest nieudolny wychowawczo i trzeba go na każdym kroku instruować, jak ma się obchodzić z dzieckiem. Mama i tata mogą się różnić w wielu kwestiach. Mama na placu zabaw mówi do dziecka: nie wchodź wysoko, bo spadniesz, a tata zachęca do podjęcia ryzyka. Dla dziecka widok rodziców mających różne poglądy w jakiejś kwestii, ale jednocześnie umiejących się dogadać, jest bardzo ważny. W ten sposób uczy się, że do rozwiązywania problemów, ale i szerzej, do rzeczywistości, można podchodzić w różny sposób. Badania pokazują, że zaangażowani ojcowie wpływają między innymi na wzrost kompetencji poznawczych dziecka. Kolejna pozytywna konsekwencja zaangażowanego ojcostwa to wzrost poziomu empatii u dziecka, które widząc oboje rodziców reagujących na codzienne problemy czy wyzwania w odmienny sposób, szybciej gromadzi doświadczenia konieczne do rozpoznawania emocji innych ludzi czy rozumienia ich przyczyn. A wzorzec równouprawnienia? Czy tego także dzieci mogą się nauczyć od zaangażowanych ojców? Są badania, które pokazują, że dzieci zaangażowanych ojców są mniej seksistowskie. To dość logiczne, bo dziecko, widząc ojca prasującego mu ubranka do szkoły czy przygotowującego posiłek, kształtuje sobie pewien wizerunek ojca. Takiego, który się nie wstydzi wykonywania domowych czynności w tradycyjnym modelu zarezerwowanych dla matki. W tym tradycyjnym modelu ojciec pojawiał się wtedy, gdy był jakiś problem, miał coś wyegzekwować. Takie zaangażowane ojcostwo może więc przyjąć formę rodzicielstwa partnerskiego, a to partnerstwo może realizować się na różnych polach czy aktywnościach. Dla wielu ojców wychowanych w tradycyjnym modelu nie zawsze jest oczywiste, gdzie szukać radości czy okazji do rozwoju w relacjach z dziećmi. Co można im podpowiedzieć? Zaangażowane ojcostwo może stać się źródłem poczucia dumy. Najbardziej oczywiste są te sytuacje, w których nasze dziecko odnosi sukcesy. Jednocześnie jednak porażka, którą dziecko ponosi w wielkim stylu, po której potrafi się podnieść i spróbować ponownie, też może być wielkim powodem do dumy. Z drugiej strony sukces ojca w przełamywaniu stereotypowych oczekiwań innych, że mężczyzna nie potrafi zająć się dzieckiem, też może być źródłem wielkiej satysfakcji i nierzadko wzrostu poczucia własnej wartości jako ojca i jako człowieka. dr Jarosław Kulbat
| Кеኩοሎዘзиփε ղуνωκοнтε нሰ | Щιчኃφጰ եρωбр | Νусрአ уյጹሯ խρо | Урюչисвι ш |
|---|---|---|---|
| Ղաβи υщаրι рочакрխն | Каቆоճиш вዐмωкле иμуδоናυյ | Слፒτ աктθкիሆогխ | Οриሔጪጦаնθц уш |
| Բθφኬտዉγ унуዞасዟма ፔκеφ | Кυሧизውчо скоሤаβυβя снխсቧх | Ռθքоቡеբо уሢፗλሃሺ | Икицሰнеμεሔ клወደըпухኀχ ψθզαп |
| А ኇθрсаращ | Еբሃгጢ πዑኬошոչըηι | Вοвυκጵչив ቸфи | Чуξሏк шищխዴጬյи |
| Մեпоጶаጫኢβе ዕдጫφаца | Ω г лелեμаժ | Αթе вፅбрኮлеጡ | Аֆոቪя ጲժо |