Singiel "Kiedyś to było" uzyskał oficjalne miano "Złotej płyty". Bardzo słuszna to decyzja Wielkie gratulacje dla Marcina! https://buff.ly/3rDFEz9

Kiedyś to było - cheeseburger za 2, gaz za zeta, a gumy turbo też nie miały smaku po minucie. Przynajmniej muzyka była dobra. Podobne wydarzenia lip 30 sobota, godz. 21:00 paź 22 sobota, godz. 21:00 Na pohybel inflacji ceny barowe cofamy o kilka (naście?) lat. Wszystko co ma alkohol - 25 %. Tak, ta droga whisky też!Muzyka lat 80/90/00Zagrają: _DJ Cembra _DJ Tomasin aka Mix a LotDodatkowe informacje oraz rezerwacje pod numerem telefonu:530-917-788lub mailowo:biuro@ do lokalu tylko dla osób reservations via email: biuro@ you have any question please contact our reservation 530-917-788Doors open: 21:00Admission for adults only

\n kiedyś to były imprezy

Andrzejki kiedyś były najbardziej wyczekiwanym dniem, szczególnie przez wszystkie panny. Wróżby wykonywane w tym czasie traktowano bardzo poważnie. Wróżby wykonywane w tym czasie traktowano bardzo poważnie.

Nadchodzi wiatr wielkich zmian. początku były block parties, które nie gościły buntowników, a młodzież pragnącą po prostu dobrej zabawy. I bezpiecznej, a takiej w nowojorskich dyskotekach zdecydowanie brakowało. Szukała oderwania od rzeczywistości, stąd pewnie improwizowane imprezy taneczno-muzyczne organizowane na ulicy. Używając gramofonu, DJ puszczał frazy pochodzące z nagrań znanych piosenek, zapętlał je, za pomocą drugiej kopii tego samego longplaya łączył w dłuższe ciągi muzyczne, zapętlał to wszystko ponownie i otrzymywał zupełnie nową kompozycję. Do tego dochodził toasting, czyli rytmiczna, często spontaniczna melorecytacja na tle utworu z gatunku ska, rocksteady, ragga, jungle lub reggae przejęta od afrykańskich wędrownych poetów przez Afroamerykanów i pełna pozytywnej energii zabawa przy muzyce z syntezatora przez DJ'a Kool Herca wydarzenia służące rozrywce, szybko nabrały popularności, kolejne grupy hip-hopowe zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a Rapper's Delight trafiła na pocztówki dźwiękowe w PRL'u. Duszą hip-hopu stał się The Sugarhill Gang rozkręcający kolejne imprezy czy Kurtis Blow rapujący o tym, że koszykówka to jego ulubiony później powstał newschool. Pierwszy z całego szeregu "newschoolów" powoływanych z czasem do życia. Lata osiemdziesiąte przyniosły - raperów eksperymentujących z rockiem, często poruszających trudne tematy społeczne i z kawałka na kawałek tworzących nowy styl rapowania, kiedy to Run kończył linijki zaczynane przez i na największą rewolucję wywołało naznaczenie hip-hopu świadomością polityczną. Tu pojawia się hip-hop polityczny i hip-hop progresywny kreowane przez Public Enemy. Świadomy hip-hop zmienił oblicze muzyki granej niegdyś dla rozrywki. Raperom przestało wystarczać zabawianie słuchacza, oni chcieli słuchacza uświadamiać. Gangsta rap zmienił spojrzenie wielu ludzi na całokształt hip-hopu. Luźny styl życia czerpiących z funku pionierów hip-hopu zastąpiło zwracanie uwagi na przestępczość i przemoc. Nazwano rap muzyką buntu. Buntu agresywnego i powrócił w G-funku, znów przede wszystkim chcąc wprawiać ludzi w dobry nastrój, wprowadzając jednak kwestie hedonistyczne - narkotyki, seks, nawet przemoc. Ameryka podzieliła się na wybrzeża, zarówno wschodnie, jak i zachodnie miało swoje style, te uprawiane powszechnie oraz te regionalne. Wybrzeża skonfliktowane, rywalizujące ze sobą. Lata dziewięćdziesiąte jeszcze spotęgowały wspomnianą wyżej rapu stałem się po roku dwutysięcznym, gdy wszedł już do czołówki najpopularniejszych gatunków muzycznych. Słuchaliśmy 50 Centa, Eminema, The Game'a czy Snoop Dogga, w polskiej rapgrze królował zaś Rychu Peja, młodzież inspirował coraz śmielej wychodzący z podziemia ukryty w mieście krzyk, a wychowywała nieśmiertelna nawijka ZIP składowa. Wtedy wzorce wypracowane przez chociażby wciąż wywierały na raperów ogromny wpływ, tak więc raper musiał być uliczny. A każdy mógł taki być, ponieważ my, słuchacze, nie mieliśmy możliwości weryfikacji ulicznego rodowodu słuchanego bez internetu zmuszały do brania za prawdę objawioną tego, co artyści nawijali nam w tekstach. Słuchaliśmy tego, co akurat było dostępne, przegrywając od znajomych kolejne płyty zawierające muzykę twórców - jak kazali sądzić - robiących wszystko szczerze i będących nieskazitelnie autentycznymi. A my mogliśmy w tę autentyczność jedynie wierzyć, bo nawet gdy nadejście internetu pozwoliło już na słuchanie dowolnych artystów na Wrzucie, a po sieci rozsiano tu i tam wywiady z twórcami oraz informacje o nich, wciąż mało ich znaliśmy. Cóż, internet jeszcze nie chodził, on dopiero w rapie nadal dominował uliczny, agresywny styl i wiele dzieciaków wciąż słuchało go po cichu, gdzieś w kącie, żeby rodzice nie usłyszeli przekleństw. Hip-hop otrzymał łatkę patologicznej muzyki dla patologicznej młodzieży. Gdzieś odeszło interpretowanie go jako muzyki rozrywkowej promującej luźny styl życia i dającej odskocznię od nieprzyjemności codzienności. Bo społeczeństwo było zbyt słabo doinformowane. Mimo hip-hopowych audycji radiowych prowadzonych jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Kto słuchał, ten słuchał...Jak akurat wyglądał hip-hop, taki był hip-hopu odbiór. Od muzyki rozrywkowej po muzykę półświatka przestępczego. Jakby w odpowiedzi na to stał się jeszcze barwniejszy i bardziej wszechstronny niż jest wszystko. I utwory luźne, i agresywne, i zaangażowane politycznie czy społecznie, i te służące jedynie rozrywce. Te kontrowersyjne i te przyjazne odbiorcy. W dodatku obecnie styl jest dowolny. Kiedyś raper musiał rapować, teraz powszechne są śpiewane refreny czy nawet całe zwrotki. Rap jest są wszędzie, raperzy mogą wszystko. Na przykład zaczerpnąć z korzeni hip-hopu i zorganizować block party w pałacu. Dostępne powszechnie na na na wszystko po to, by dobrze się bawić, lepiej się poznać, a przy okazji w siedem dni nagrać wspólną płytę. Wiele z tego wyjazdu widzieliśmy i nadal możemy zobaczyć we vlogach. Widzimy część życia prywatnego reprezentantów SBM oraz możemy poczuć się tak, jakbyśmy wraz z nimi uprawiali hip-hop. Gdyby artyści zrobili taką akcję na początku lat dwutysięcznych, odbiorca niewiele by na tym skorzystał, bo otrzymałby jedynie kawałki nagrane podczas wyjazdu. Prawdopodobnie nie byłoby mowy o takim przybliżeniu odbiorcom twórców, jakie zaserwowała wizyta w Hotelu Maffija. W dodatku dostaliśmy nastoletniego Nypla, udowadniającego swoim rówieśnikom, że wiek to tylko liczba - choć w Stanach rapująca wczesna młodzież zaistniała już dawno, wystarczy wspomnieć Bow Wowa i Kris Kross, ale, jak wiadomo, w Stanach wszystko dzieje się wcześniej (no dobrze, Polska dostała Hop Kids, aczkolwiek może lepiej udawać, że do tego nie doszło) - oraz kawałek "Droga Pani", w którym Nypel, Białas, Lanek, Kinny Zimmer, Janusz Walczuk i Fukaj rapują o szkole. Choć w kawałku czuć bunt, czuć również zabawę muzyką, niemal tak dobrą jak tę płynącą z "Basketball" Kurtisa Blowa. "Parapetówa" zaś to już rozrywka pełną parą. taka jak podczas typowego block party. A podczas "Śniadania w hotelu" Solar rapuje, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. W jednej zwrotce zawarł pierwotną istotę hip-hopu. Zwrotka powstała prawdopodobnie na szybko. Prawdopodobnie dla rozrywki. Ale przekazująca pozytywne treści. Natomiast "Co to za bluza lanek?" za każdym odsłuchaniem przenosi mnie w czasy początków hip-hopu, kiedy wystarczyło rapować o czymkolwiek, byle tylko było wesoło. Nic dziwnego, że album "Hotel Maffija 2" jest już złoty, a za moment pewnie zostanie pokryty najbardziej korzystne w tego typu akcjach jest to, że nareszcie artyści nie są dla nas tylko swoją twórczością. Poznajemy ich bliżej. Albo inaczej. Poznajemy ich choć trochę. Z tej spontanicznej, nie zawsze przemyślanej strony. Ale strony najprawdziwszej. Na Instagramie można udawać, na Facebooku również, jednak we vlogu ze wspólnego wyjazdu już chyba nieco mniej. No i znowu zobaczyliśmy, że hip-hop jest po prostu rozrywką. Rozrywką potrafiącą łączyć ludzi i dającą odrobinę wytchnienia w męczącej początku były block Choć może w innej przemysł muzyczny rapem stoi. Dobrze, że ktoś dba o jego pogodny wiatr wielkich niepełnosprawny, więc czekam na jakiegoś swojego reprezentanta - rapującą osobę z niepełnosprawnością. Jest to jakiś pomysł. Jeden z wiatr wielkich Tomek SochaTekst otrzymaliśmy mailowo od naszego czytelnika. Jeśli również chcielibyście podzielić się z nami swoimi refleksjami lub rekomendacjami w formie artykułu to piszcie na maila wspolpraca@ - najciekawsze teksty mają szanse zostać opublikowane.
Płyta „Czesław Mozil i Grajkowie Przyszłości – Kiedyś to były święta” jest już dostępna!http://czesiociuch.pl/plyta-z-autografem-id-305.html🔔
„Cała sala śpiewa z nami, tańcząc walca – walczyka parami. Na tym balu nad balami, takim co się pamięta latami. Gdzieś Hiszpania za górami, a tu zima, karnawał jest z nami. Raz się żyje, zakręćmy walczyka ten raz, hiszpański walczyk w sam raz”. Dziś młodzi słysząc ten nieśmiertelny przebój Jerzego Połomskiego wykrzywiają tylko usta. Ale starszym od razu przypominają się czasy PRL. Siermiężne, trudne, często bolesne. Ale dla wielu Polaków także piękny czas młodości, miłości i zabawy. Innej niż dzisiaj. Prawdziwe bale przy muzyce „na żywo”, z konferansjerem i wodzirejem. Teraz nawet jak ktoś organizuje imprezę, którą szumnie nazywa balem karnawałowym, to ma ona tyle wspólnego z balami sprzed lat co pasztetowa z „foie gras”. Jak wyglądały bale karnawałowe w Szczecinie w czasach głębokiego PRL? Chcieli się bawićLudzie zmitrężeni szarością ówczesnego życia codziennego bardzo chcieli się bawić – więc się bawili – wspomina Jacek Bukowski, legendarny szczeciński (i nie tylko) konferansjer oraz wodzirej. Prawdziwa skarbnica wiedzy o tamtych czasach, rozrywce i zwyczajach wiem ile balów „zrobiłem” w swoim życiu, ile prowadziłem. Chyba setki. Najprzeróżniejszych, o różnej randze i w różnych miejscach np. klubach, siedzibach ówczesnych władz samorządowych, redakcjach, restauracjach, hotelach, pałacach itp. Pamiętam bale, które jako konferansjer i wodzirej prowadziłem w Kombinacie Gastronomicznym „Kaskada” (bo taka była oficjalna nazwa tego najsławniejszego w Polsce lokalu – przyp. red.), w restauracji „Zamkowa”, Domach Kultury Budowlanych, Kolejarzy, Spółdzielców, w redakcjach gazet. Popularne były karnawałowe bale korporacyjne np. coroczny bal medyków, architektów, sportowców, Politechniki Szczecińskiej itp. – opowiada Jacek Bukowski. – Balów w karnawale były dziesiątki. Sale były nabite. Ludzie chcieli się bawić, zapomnieć o tym z czym mają do czynienia na co dzień, o otaczającej ich rzeczywistości, biedzie. To była taka odskocznia od codzienności. Choć na kilka godzin poczuć się zupełnie inaczej – mówi Bolesław Sobolewski, dziś znany szczeciński restaurator, a przed laty karnawałowy był prawdziwym wydarzeniem. Oczywiście jak już się zdobyło na niego bilety lub wejściówki. A o to czasami nie było takie łatwe. – Po bilety na niektóre z nich trzeba było stać w kolejce, nawet kilka dni. Niekiedy powstawały kolejki społeczne. Jedni przychodzili przed pracą, inni po pracy i stali. Nie było innego wyjścia, żeby zdobyć bilet. Ale warto było. Oczywiście niektórzy np. obsługa miała dostęp do biletów. Ale u nich kosztowały dwa razy więcej. I ludzie płacili, bo to i tak się opłacało. Chcieli się zabawić. Bal to był inny świat. Kobiety ubierały się inaczej. W sklepach nie było eleganckich kreacji, a mimo to wyglądały szykownie i gustownie. Krawcowe dokonywały prawdziwych cudów z materiałów, które wtedy były dostępne. Wszystko na pełnej „petardzie” jak się wtedy mówiło. Suknie balowe, z etolami, lisy na ramionach i plecach. Wtedy jeszcze były modne futra. Dziś nie do pomyślenia, aby z takim dodatkiem pokazać się na jakiejś imprezie. Nie było brokatu, więc panie sypały sobie na włosy potłuczone bombki. Wspaniałe dekoracje sal, czasami były to wręcz małe dzieła sztuki, kilometry serpentyn, kilogramy confetti – wspomina Benedykt Fela, niegdyś kelner w najlepszych szczecińskich hotelach, od lat znany lokalny trwały do białego rana, nikt nie wychodził wcześniej niż o świcie. Jak zaczęto o godzinie 21, tak ludzie się bawili do końca, chcieli wydobyć z tej imprezy jak najwięcej, nie chcieli niczego stracić. Chłonęli pełnymi łyżkami i garściami. – Nie tak jak dzisiaj, kiedy jest wszystko, ale nie ma atmosfery, ludzie już nie potrafią się bawić – dodaje Bolesław SobolewskiAlkohol lał się strumieniami. Na stoliku królowało „Sowietskoje Igristoje”, czyli radziecki szampan (a prawdę mówiąc raczej wino musujące) i przysłowiowa butelka wódki np. „żytniej z kłoskiem” na dwie osoby. Do tego przekąski. Najczęściej galaretki drobiowe i wieprzowe, jajka w majonezie i zapiekane w skorupkach, śledzie w różnych postaciach, serki, nieśmiertelna sałatka jarzynowa, wędliny, grzyby w occie i korniszony. Wszystko wyliczone, każdy miał swoją porcję. Na ciepło oferowano np. bigos lub flaczki. To nie były czasy na ekskluzywne potrawy, bo ich nie było. Z wyjątkowych balów słynęły szczecińskie hotele zaczynały się aperitifem. Na stole główną rolę odgrywała wódka. Ale do posiłku, w zależności od potrawy, była wino białe lub czerwone. Na stole stało co najmniej sześć kieliszków, szklanka do napoi gazowanych, literatka do soków, kieliszek do wódki zmrożonej, bo podawanej w coolerach z lodem. A lód był czymś wyjątkowym. Bo kto miał wtedy kostkarkę do lodu? – Hotel Neptun! Dysponował przemysłowymi kostkarkami. Przygotowywały dziesiątki kilogramów lodu. Był on wykorzystywany do sporządzenia specjalnie na bal bryły lodowej, w środku której umieszczano cztery butelki zamrożonego szampana. Do tego eleganckie kwiaty. Stało to na stole, podświetlone od spodu. Robiło wrażenie. Obsługa była w pełni profesjonalna. Kelnerzy w białych rękawiczkach, smokingach z atłasami. Potrawy były serwowane z dużych półmisków, a nie podawane na talerzach. Z pełnym podziałem na role – jeden z kelnerów serwował np. frytki, drugi mięso, trzeci sosy. Tak to wyglądało. Dzisiejsi kelnerzy to są tylko podawacze – opowiada Benedykt misteriumPrawdziwe bale miały w swoim programie kilka „żelaznych” punktów. Niektóre zaczynałem polonezem tańczonym przez wszystkich gości. Dziś już to zanikło. Na niektórych balach funkcjonowały loterie fantowe – goście przy wejściu na salę losowali z koszyczka hostessy numerki, które miały swe odpowiedniki przy fantach wystawionych na stołach w rogu sali. – Nie słyszałem, żeby obecnie komuś się chciało organizować loterie na balach. Kolejnym stałym punktem programu był wybór Królowej Balu. Otrzymywała specjalną koronę, przygotowywaną przez wodzireja, kwiaty i oczywiście radzieckiego szampana. Ja jeszcze informowałem, że królowa dostanie dodatkową nagrodę – futro. Po tej informacji wszyscy rzucali się do tej zabawy. I Królowa Balu rzeczywiście nagrodę tę otrzymywała. Przynoszono jej w kartoniku lub wiadrze … żywego chomika. I to było to futro… – wyjaśnia Jacek że do zabaw, które w latach 60-ych ubiegłego wieku były na balach bardzo popularne, a o których dziś już nikt nie pamięta, należała „poczta japońska”. – Kiedy rozpoczynał się bal każdemu z uczestników przydzielano mały numerek wpinany „w klapę”. Na scenie stał koszyczek z kartkami, kopertkami i ołówkami. Dzięki nim można było pisać do siebie liściki miłosne. Jeżeli któremuś z panów spodobała się jakaś pani, a pani jakiś pan, mogli podejrzeć numer obiektu zainteresowania, napisać list, a na kopercie zaznaczyć numer tej osoby. Taki liścik trafiał do mnie. A ja po chwili wywoływałem: po „pocztę japońską” zgłoszą się np. nr 8, 17, 24 itd. To była bardzo popularna zabawa. Ludzie korespondowali ze sobą, flirtowali i nigdy nie skończyło się to jakaś awanturą, czy niezręczną sytuacją. A przecież w balach uczestniczyli np. lokalni notable partyjni. Można było np. podejrzeć numer takiego osobnika i napisać mu coś niemiłego na kartce, jakieś wyzwisko soczyste, jakiś głupi tekst. Ale nigdy do tego nie doszło. Kiedyś się zastanawiałem: co ja wtedy wyprawiałem! Przecież to mogło się skończyć bardzo źle! Na szczęście ludzie w naszym kraju jeszcze nie znali „hejtu” – dodaje Jacek kolejnym, stałym numerem balowego programu były „poszukiwania szampana”.– W trakcie zabawy informowałem uczestników balu, że czeka na nich 10 szampanów. Otrzymają je te osoby, które znajdą karteczkę z napisem „szampan”. Wcześniej sam je nakleiłem i tylko ja wiedziałem gdzie one są. Ale mówiłem krótko i ogólnie: „są pod krzesełkami!”. Co się wtedy działo! Np. w Kaskadzie wszystkie krzesła na dwóch piętrach szły w ruch, podrzucano je, obracano do góry nogami. Również krzesełka osób, które wyszły do toalety lub nie przyszły na bal. Czy dzisiaj ktoś by sobie zadawał tyle trudu, by zdobyć radzieckiego „szampana”? Myślę, że do tych zabaw, które odeszły w niepamięć można też zaliczyć wszystkie „konkursy” zręcznościowe, siłowe itd. Różne noszenie pań na jednej ręce, zajmowanie „w walce” miejsc siedzących na środku parkietu, a miejsc tych na krzesełkach było zawsze mniej niż uczestników zabawy itp., itd. Te prymitywne w istocie rzeczy „atrakcje” dziś funkcjonują jeszcze na wiejskich weselach – dodaje Jacek jeszcze jedną zabawę – „taniec z kwiatkiem” – zmodyfikowaną przez niego wersję „białego tanga”, czyli tańca do którego panie proszą panów. – Teraz tego już nie ma. Kupowałem w „Cepelii” duże, ręcznie robione kwiaty z drewna. W trakcie balu, na sali znajdowałem dwóch panów, którzy otrzymywali po jednym kwiatku. Kiedy orkiestra zaczynała grać ludzie ruszali do tańca. Panowie z kwiatkami mieli prawo podejść do którejkolwiek tańczącej pary, wręczyć mężczyźnie kwiatek i zastąpić go w tańcu. Taki „odbijany”. Opuszczony pan z kwiatkiem „rozbijał” inną parę – tłumaczy Jacek porządnym balu musiał być wodzirej. Czym się zajmował? Tu kłania się np. słynny film Feliksa Falka pt. „Wodzirej” z genialną rolą Jerzego Stuhra. Kto nie widział musi zobaczyć. Organizował praktycznie całą zabawę, od niego zależał jej charakter i przebieg, był takim „spirytus movens” całego balu. Prowadził tańce, układał specjalne układy choreograficzne, konkursy, loterie. – Pamiętam bal karnawałowy w restauracji nieistniejącego już hotelu Arkona. W pewnym momencie wodzirej ogłosił taniec z różnych stron świata. Stworzyliśmy „węża”, orkiestra zagrała „jedzie pociąg z daleka…” i jedziemy. Dokąd? O tym decydował wodzirej. I tanecznym krokiem zdążaliśmy np. do Moskwy. No to orkiestra zaczyna grać ognistego „kazaczoka” a wszyscy fikali nogami. Potem przenosimy się do Paryża. No to wiadomo – kankan, następnie Wiedeń, czyli walc itd. Wszystko zależało od inwencji „wodzireja” – mówi Bolesław SobolewskiNie było balu bez varietes. Bardzo często w wykonaniu lokalnych, szczecińskich artystów. W skład, zazwyczaj półgodzinnego, programu wchodził kabaret, striptiz, występ piosenkarki, czasami iluzjonisty.– Pamiętam doskonale pokazy „kobiety – gumy”, albo striptizerki Gracji. Rozbierała się ona do melodii „Szanujcie wspomnienia” zespołu Skaldowie. Bardzo zgrabna, świetnie to robiła. Inna przynosiła skórę z białego niedźwiedzia, rozkładała ją na parkiecie i na niej wykonywała jakieś tańce i akrobacje – dodaje Bolesław trakcie varietes zazwyczaj odbywały się pokazy striptizu żeńskiego. Ale bywało, że i męskiego. – Pamiętam taki bal. Na parkiecie pojawiła się kobieta, w rytm muzyki zdejmowała kolejne części garderoby. Na koniec, dosłownie na sekundę pokazała całość i wtedy okazało się, że to mężczyzna, tylko przebrany za kobietę! Varietes było zabawne, ludzie się świetnie przy tym bawili. Wykonawcy objeżdżali wiele szczecińskich knajp. Na koniec, nad ranem, artyści wpadali do tych mniej prestiżowych lokali. Ale w ciągu jednego wieczora potrafili „obsłużyć” 8—9 społemowskich lokali – dodaje Benedykt ZamkoweObrosły już legendą. To były chyba największe i najbardziej prestiżowe imprezy karnawałowe w Szczecinie. Mogły się z nimi równać jedynie tylko bale w „Kaskadzie”. Ale zanim pojawił się pierwszy „Zamkowy” sale szczecińskiego Zamku Książąt Pomorskich nie świeciły pustkami. Wcześniej również organizowano w nich imprezy rozrywkowe np. bal kończący 1962 rok.– Bal jak zwykle rozpoczęto polonezem, ale królował później twist. Wg pana Krzywickiego (ówczesnego dyrektora Wojewódzkiego Domu Kultury – przyp. red.) burżuazyjna atmosfera balu bardzo nie podobała się ówczesnemu konsulowi radzieckiemu, w związku z czym prawdopodobnie pełniący funkcje w kulturze utracili je. Bawiono się tak doskonale, że świeżo odbudowany zamek wymagał remontu. Pękł jeden z głównych filarów Restauracji Zamkowej, a na świeżo wybudowanych murach zamkowych pojawiły się rysy – opowiadała Barbara Igielska, dyrektor Zamku Książąt Pomorskich podczas konferencji prasowej w 2012 roku, kiedy postanowiono reaktywować Bal musiał więc przejść poważny lifting. Kolejny bal zorganizowano w nim dopiero 16 lat później. I od razu przeszedł on do historii. To było prawdziwe wydarzenie karnawału w stolicy Pomorza Zachodniego. Jego organizatorami była Szczecińska Agencja Artystyczna oraz ówczesny Wojewódzki Dom Kultury. – To był najelegantszy bal w Szczecinie, zwłaszcza ten pierwszy. Zabawa odbywała się na całej powierzchni Zamku – we wszystkich salach z „Salą Bogusława” i Restauracją „Zamkowa” włącznie. Aby uzyskać taki efekt w sławnej i niezapomnianej „Kaskadzie” trzeba byłoby dodać do siebie powierzchnie wszystkich pięter. Raz próbowano zorganizować tam bal w dwóch połączonych salach, ale to nie wyszło. Zazwyczaj więc wystarczała w „Kaskadzie” „Sala Kapitańska” i „Rondo”. W podłodze sali na pierwszym piętrze była wycięta ogromna „dziura”. Orkiestra znajdowała się na półpiętrze i grała dla obu sal jednocześnie. Pierwszy Bal Zamkowy, to był bal nad bale. Setki gości, w każdej z sal funkcjonowały bary – stoiska szczecińskich restauracji. Każda z nich oferowała to, co miała najlepszego. W czasie balu obowiązywały specjalne pieniądze, które się nazywały „anny” i „bogusławy”, banknoty dołączane do biletów. I taką walutą płaciło się za jedzenie i picie w tych barach – stoiskach. Działało to rewelacyjnie – wspomina Jacek Bukowski. Bale Zamkowe od razu stały się najbardziej prestiżową imprezą w Szczecinie. Gromadziły prawdziwe tłumy i chętnie pojawiały się na nich ówczesne gwiazdy polskiej rozrywki oraz występowali popularni aktorzy. Np. czwarty Bal Zamkowy, który odbył się w lutym 1981 roku zgromadził ponad tysiąc osób, które bawiły się na 1500 mkw. parkietu. Wystąpiło 65 muzyków w pięciu zespołach. Bal prowadziło pięciu konferansjerów. Gości bawiło 45 artystów, którzy prezentowali show, varietes, taniec i iluzję. 170 propozycji kulinarnych przygotowało 10 szczecińskich lokali. Bal obsługiwało 320 osób. Zapewniono aparaturę nagłaśniającą o mocy 5 tys. watów i 85 reflektorów o mocy 100 tys. watów. Śpiewała Ewa Bem. Występowały znane aktorki Barbara Wrzesińska i Emilia Krakowska. Swoje umiejętności prezentowali artyści z grup baletowych „Staccato” i „Rondo”, wystąpił duet ekwilibrystyczny „Olimpia”, taniec hiszpański prezentował zespół „Odeon”, nie zabrakło rewii mody, striptizu, pokazu iluzji (czechosłowacki duet „Kota”) oraz „Leny” – dziewczyny gumy. W Sali Kinowej natomiast można było zobaczyć „Młodego Frankensteina” i „Obcego 8 pasażera Nostromo”.– Nad wszystkim czuwały hostessy wyposażone w „walkie talkie” (krótkofalówki – przyp. red.) dzięki którym koordynowały działania w poszczególnych salach. Bo np. striptizerka, która skończyła występ dla publiczności w Sali Bogusława otrzymywała od nich sygnał, że już za chwilę ma występ w „piekiełku” Restauracji Zamkowej. Nie muszę chyba dodawać, że za tymi panienkami ganiał z sali do sali tłum panów spragnionych widoku kobiecych wdzięków. Do tańca grały Orkiestra Toniego Halika, zamkowa orkiestra Dixie Lovers, w Sali Bogusława grała znana w całej Polsce Orkiestra Zbigniewa Górnego na zmianę z „Lekką Kawalerią Jana Waraczewskiego”, występowało wielu znanych i popularnych artystów i aktorów, którzy specjalnie pojawiali się na tych balach – opowiada Jacek Bukowski.– Na dwóch lub trzech Balach Zamkowych grałem ze swoim zespołem. Występowaliśmy w Sali Anny Jagiellonki równocześnie ze Zbigniewem Wodeckim i jego grupą a w Galerii Południowej grała jakaś kapela w stylu country. Ludzie się bawili do upadłego. Cześć tańczyła, inni uprawiali tzw. „chodzonego” – od sali do sali, w poszukiwaniu znajomych w celu wspólnej konsumpcji – duchowej i cielesnej. Bufety oferowały posiłki i napoje. Niby nie można było wnosić swoich alkoholi, ale wielu coś tam zawsze przemycało za pazuchą. Zawsze tak było, na wszystkich balach, gdziekolwiek się odbywały, nie tylko Zamkowych. Zawsze byli tacy spryciarze, którzy pojawiali się z czymś, tak „na wszelki wypadek” – dodaje Bolesław Sobolewski. Na jednym z Balów Zamkowych wystąpiła znana piosenkarka Hanna Banaszak. Do jej występu w Sali Bogusława doszło dopiero o godzinie 2 w nocy. – Tyle się działo, tyle było atrakcji, że dopiero o tej porze mogła stanąć na scenie. Do dziś mam w oczach jej występ i ogarnia mnie wzruszenie na to wspomnienie. Pod sceną tłum ludzi, niektórzy już dobrze wstawieni, ale stoją w absolutnej ciszy, zasłuchani. Hanna Banaszak śpiewa, kończy. Cisza, publiczność oniemiała. A później wybuchła owacja. Podszedłem do artystki i powiedziałem: „Proszę Pani, to było mistrzostwo świata! To, co Pani zrobiła, to coś niewiarygodnego, Pani tych ludzi zaczarowała o 2 w nocy!” – opowiada Jacek Bukowski. Ostatni bal zorganizowany został w 2001 roku. W ciągu 19 lat (13 bal nie odbył się) wzięli w nich udział szczecińscy filharmonicy pod kierunkiem Jana Waraczewskiego, lokalne zespoły muzyczne – „Dixie Lovers”, „Canto-Band”, „Blues Top”. Do tańca w Sali Bogusława przygrywały orkiestry Zbigniewa Górnego i Aleksandra Maliszewskiego, śpiewali Halina Frąckowiak, Alicja Majewska, Zbigniew Wodecki, grupa „VOX”, Hanna Banaszak, Andrzej Rosiewicz, Lora Szafran, Mieczysław Szcześniak, Grażyna Łobaszewska, Danuta Błażejczyk, Michał Bajor, Henri Seroka, Wojciech Korda i wielu innych. W 2012 roku postanowiono reaktywować Bala Zamkowy. Ale okazało się to tylko chwilową inicjatywą. Dwudziesty Bal Zamkowy odbył się w sobotę 18 lutego 2012 roku. Dla gości wystąpili wtedy Orkiestra Zbigniewa Górnego, zespoły „Żuki” i „Water Stone”, kabaret Szarpanina, zespół „Rampa”, rewia taneczna „Rising Stars Revue”. Imprezę poprowadzili aktorzy Katarzyna Zielińska, Władysław Grzywna i Michał Milowicz, satyryk Andrzej Mleczko oraz popularna prezenterka TVP Szczecin Joanna Osińska. W Galerii Północnej rządziła muzyka lat 60, 70 i 80 XX wieku, a gwiazdą wieczoru był angielski zespół „The UK Legends Tribute to Smokie & Animals”. Bilety na to wydarzenie kosztowały 180 złotych. Po raz pierwszy w historii tych imprez odbyła się aukcja charytatywna. Licytowano srebrną broszkę, książkę "Solidarność i duma" z autografem premiera Donalda Tuska, grafikę z wizerunkiem Czesława Miłosza i pióro od ówczesnego ministra zdrowia Bartosza żyje bal!W karnawale odbywał się bal za balem. Szczecińskie lokale pękały w szwach, zarówno te największe i najbardziej popularne, jak i mniejsze. Bardzo popularne były tzw. bale korporacyjne. –W „Kaskadzie” za najbardziej eleganckie uchodziły bale rzemiosła i morskie. Swoje bale mieli lekarze i prawnicy, Bawili się sportowcy i handlowcy. Był bal dziennikarzy, cukierników i piekarzy. Swój bal miał nawet Polski Związek Głuchych – wspomina Krystyna Pohl w swojej książce „Kaskada”.– W „Kaskadzie” zawsze najlepiej bawili się medycy. Nie wiem dlaczego, ale akurat oni. Zupełnie oddzielnie odbywał się bal stomatologów. Chyba woleli stanowić oddzielną kategorię, nie być zaliczanymi do medyków – dodaje Jacek Bukowski. – „Zima stulecia” w 1979 roku. Gigantyczne opady śniegu i zaspy. Mieliśmy wtedy grać na balu karnawałowym w jednym ze szczecińskich lokali, którego zresztą już dawno nie ma. Impreza biletowana, elegancka, w cenie posiłek plus butelka szampana na dwie osoby. Impreza zaczynała się w okolicach godziny 21. Mieszkałem wtedy na Osowie, a miasto było kompletnie zasypane. Nie było żadnej komunikacji. Ale trzeba było zagrać na balu. Założyłem tzw. „gumofilce”, bo nie miałem żadnych porządnych „kozaków”. Buty i strój wieczorowy wepchnąłem do torby i udałem się piechotą do miasta, przez te wszystkie zaspy. Zresztą nie ja jeden. Doszedłem jakoś do lokalu. Pozostali członkowie kapeli również dotarli, nastroiliśmy instrumenty i czekamy na gości. A tu nic, czas mija nikogo nie ma. Wybiła północ i … nikt nie przyszedł. Szefostwo lokalu stwierdziło więc, że wszystko co zostało przygotowane jest opłacone i nie może się zmarnować. No to wszyscy zasiedliśmy do bardzo sutej kolacji, która zakończyła się dopiero w południe następnego dnia. Taki to był bal – śmieje się Bolesław balów organizowano w znanych szczecińskich hotelach sieci Orbis np. w nie istniejącym już dziś Neptunie, przed laty wizytówce stolicy Pomorza muzyka „na żywo”. Kapele przygrywające do tańca, to nie były małe zespoły jak w innych lokalach. W Orbisie liczyły nawet po osiem osób, były bardzo rozbudowane. Neptun organizował bale prawie do swojego zamknięcia. To w tym hotelu odbywało się chyba najwięcej bali w Szczecinie, zwłaszcza w latach 80. Wszelakich – lekarzy, architektów, milicji, to tam swoje imprezy organizowały największe szczecińskie zakłady przemysłowe. Nazwy balów często pochodziły od profesji. Był więc np. ludzi morza. Jednym z najważniejszych był Bal Sportowca, który wieńczył coroczny plebiscyt na „Najlepszego sportowca w regionie” organizowany przez „Kurier Szczeciński”. Tych bali odbyło się w Neptunie ponad 10. Potem tę imprezę „podebrała” nam konkurencja – wyjaśnia Benedykt Sportowca organizowany jest od lat 50. ubiegłego wieku. Gromadził najlepszych zawodników, trenerów, działaczy oraz także przedstawicieli władz, którzy chętnie pokazywali się w tak doborowym i popularnym tym miejscu warto powiedzieć, że bogaty i gustowny wystrój sal balowych oddawał nastrój tego dorocznego święta. Zanim zdążyliśmy zasmakować w kolorowej sałacie z kąskami smażonego łososia w sosie malinowym, podano barszcz czerwony z uszkami, a znakomity prowadzący (znamy się już od wielu bali) red. Henryk Urbaś z Polskiego Radia w Warszawie wywołał najlepszych z najlepszych – tak opisywał jeden z Balów Sportowca dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego” w 2007 prawdziwych balów już nie kolekcja prywatna Jacka Bukowskiego, „Kaskada” – Krystyny Pohl i Sebastiana Bieli
Gang Marcela - Kiedyś to były święta★★★★★KUP JUŻ DZIŚ PŁYTĘ Z KOLĘDAMI NAGRANYMI PRZEZ ŚLĄSKICH ARTYSTÓW:http://www.eskasklep.pl/index.php
- Ciągle narzekacie, a porządnej zimy na oczy nie widzieliście - mówią starsi mieszkańcy Trójmiasta, gdy ktoś młody zacznie skarżyć się na zimno, czy zalegający na ulicach śnieg. Jedną z największych zim, jakie wspominają, jest ta z początku 1979 dni przyniosły nam opady śniegu, który oszczędzał nas od końca grudnia i spore ochłodzenie. W tym tygodniu nie będzie lepiej: meteorologowie uprzedzają, że temperatura może spadać w nocy nawet do - 20 stopni jednak nic w porównaniu z zimą sprzed 32 lat. Tak jak wiele zim, zaczęła się od nocnej śnieżycy, która przyszła dzień przed Sylwestrem 1978 roku. Silna wichura i intensywne opady śniegu bez uprzedzenia zaatakowały Nie było wiadomo, czy odbędzie się impreza sylwestrowa - wspomina pan Wojtek Mierug, nasz czytelnik, który tamtej zimy miał 30 lat. - W moim przypadku stało to pod jeszcze większym znakiem zapytania. Jechaliśmy do znajomych na Migowo, czyli praktycznie na wieś. Wtedy stało tam raptem kilka takiej pogody był zbieg okoliczności, a w zasadzie zbieg niżów i wyżów - ze Skandynawii nad Polskę zaczęło spływać lodowate powietrze, a na Bałtyku rozpętał się sztorm osiągający 8 stopni w skali ciągu sylwestrowej nocy w całej Polsce spadło kilkadziesiąt centymetrów śniegu. 2 stycznia w Trójmiescie leżało go nawet pół metra, poza aglomeracją - znacznie Gdański zareagował błyskawicznie i w pierwszy dzień nowego roku wprowadził stan klęski żywiołowej. - Bardzo proszę wszystkich obywateli zdolnych ze względu na stan zdrowia, o udział w akcji odśnieżania. Usunięcie występujących trudności jest nakazem chwili i umożliwi nam szybkie przywrócenie normalnych warunków funkcjonowania miasta - można było przeczytać na komunikatach wywieszonych w całej trasie z Trójmiasta do Słupska i Koszalina pojazdy jeździły w tunelach wydrążonych w śniegu. Ich kierowcy mieli kłopot z wymijaniem się - często musieli cofać się po kilka kilometrów, by dotrzeć do szerszego miejsca, mieszczącego obok siebie dwa latach 70. problemem nie były korki na ulicach, bowiem samochodów jeździło wtedy zdecydowanie mniej niż obecnie. Mieszkańcy jeździli przede wszystkim komunikacją miejską - ta poruszała się lodowo-śnieżnych tunelach wykopanych w śniegu lub nie funkcjonowała Po 1 stycznia już tak nie wiało, ale komunikacja miejska w większości przypadków nie kursowała - wspomina pan Wojtek. - Sam szedłem do pracy z Wrzeszcza do Nowego Portu pieszo. Wtedy nikogo to jednak nie ciekawostkę można dodać, że dokładnie w tym samym momencie kiedy Polskę nawiedziła uciążliwa zima, na południu Grenlandii zanotowano rekordowe ciepło.
skŁadanka wiosna 2019 🔥🔥🔥kiedyŚ to byŁo vol. 2 😎 tracklista i download poniŻej.bĘdĘ czĘŚciej dodawaĆ tego typu skŁadankidlatego zostaw like 👍 i suba aby
Organizacja imprez > Blog > Jak wygladały Imprezy integracyjne dawniej, a jak wyglądają dziś?Przez wiele lat obraz imprez integracyjnych rysował się jako spotkanie grupy osób, których jednym celem jest picie alkoholu do białego rana i robienie najróżniejszych głupot. Pracownicy traktowali wyjazdy integracyjne niczym szkolne biwaki. Nikt tak naprawdę nie czerpał korzyści z tego typu spotkań, nikt w takiej sytuacji nie był wygranym. Jak dokładnie bawiono się na imprezach integracyjnych 10 lat temu, jak dziś są organizowane spotkania integracyjne? Jakie zaszły zmiany, czym są spowodowane i jakiego rodzaju niebanalne programy integracji mogą zaowocować w przyszłości? „Kiedyś to były imprezy integracyjne...” Kiedyś to się działo, nie to co dzisiaj. Rzeczywiście, jeszcze kilka lat temu impreza integracyjna związana była tylko i wyłącznie z zabawą na maksa. Impreza zaczynała się już w autobusie wiozącym uczestników na miejsce. Impreza trwała do białego rana, a raczej do utraty resztek sił. Bieganie po holach hotelowych, różnego rodzaju zniszczenia, poranny obraz pobojowiska. Oczywiście to skrajne przykłady dawnych imprez integracyjnych. Istotnym jednak jest fakt, że wtedy taki wyjazd był traktowany przez wszystkich jako czas zabawy, kompletne zapomnienie o pracy, o firmie. Program opierał się jedynie na zebraniu większości pracowników w ośrodku wczasowym, hotelu, z dala od centrów wielkich miast. Nic nie było przemyślane, brakowało konkretnego planu. Pracodawcy po prostu nie zdawali sobie sprawy, że poprzez wyjazdy integracyjne można czerpać zyski. Że taka impreza to trafiona inwestycja. Dodatkowo negatywny obraz imprez integracyjnych został umocniony przez media czy też film „Wyjazd integracyjny”. Pracownik po takim maratonie imprezowym wracał zmęczony, a różnego rodzaju sytuacje jakie tworzyły się podczas wyjazdów, negatywnie oddziaływały na późniejsze relacje w miejscu pracy. Jednak czas tego typu spotkań integracyjnych przeminął. Pracodawcy zdecydowali się na dwie drogi działania. Część zrezygnowała z wysyłania pracowników na integrację, część postanowiła szukać czegoś oryginalnego, w pełni przemyślanego, tak aby imprezy integracyjne dawały wszystkim korzyść, by zarówno pracownik jak i pracodawca czuł się wygranym. Współczesne imprezy integracyjne z korzyścią dla każdego Dziś przygotowanie imprezy integracyjnej nie jest proste. Należy brać pod uwagę potrzeby firmy, założyć sobie cele do zrealizowana. Równocześnie przygotować taki program aby pracownicy byli zadowoleni z tego co im się zaoferuje. Nie oznacza to, że rezygnuje się z przygotowania kolacji, spotkania na dyskotekowym parkiecie, aczkolwiek takie rozwiązania nie są już celem samym w sobie, nie są centralnym punktem imprezy integracyjnej. Podejmuje się decyzje o realizacji takich imprez gdzie zaproszeni będą mogli skutecznie pogłębiać swoją wiedzę, rozwijać umiejętności, odkrywać w sobie nowe możliwości działania. To wszystko będzie procentowało w toku późniejszego działania na rzecz firmy. Dlatego specjaliści od organizowania imprez integracyjnych doskonale wiedzą na co postawić, co zaproponować by wszyscy zainteresowani na tym skorzystali. Tylko oryginalne pomysły na integrację pracowników Imprezy integracyjne można organizować o każdej porze roku. Wybór odpowiedniego miesiąca jest często związany z miejscem i tematem imprezy, a także celami jakie postawiła przed sobą firma. Pierwsze miesiące roku, okres wiosenny to najczęściej imprezy integracyjne ściśle powiązane z podsumowaniem roku w firmie, nagrodzeniem najlepszych pracowników. Miesiące cieplejsze pozwalają na organizację najróżniejszych spotkań na świeżym powietrzu, realizację pikników rodzinnych. Okres jesienny i zimowy to przygotowanie krótkich spotkań integracyjnych, odbywających się z zazwyczaj w klubach czy restauracjach Jakie imprezy integracyjne warto zorganizować aby przynosiły określone korzyści? Spotkania w terenie czyli temat rzeka. Istnieje cała masa oryginalnych pomysłów na doskonałą i efektywną imprezę integracyjną. Teren otwarty daje wiele możliwości niebanalnego przygotowania imprezy integracyjnej. Począwszy od wykorzystania przestrzeni miejskiej po wyjazd w kompletną głuszę. Coraz popularniejsze stają się wyjazdy integracyjne typu survival. Można pracowników sprawdzić w trudnych warunkach, równocześnie gwarantując im najwyższy poziom rozrywki. Wszelkiego rodzaju survival wymaga od uczestników nie tylko odporności ale i kooperacji. Tylko współpraca może zagwarantować sukces, co ma późniejsze przełożenie na pracę w firmie. Dodatkowo w trakcie takich wyjazdów nie ma podziału na stanowiska. Każdy jest na tym samym poziomie i każdy musi dać z siebie jak najwięcej. Współpraca, analityczne myślenie niezbędne będzie także w trakcie gier miejskich. Kiedy firma nie posiada większych środków na imprezę integracyjną, to gra miejska okazuje się idealnym rozwiązaniem. Połączeniem survivalu oraz gry miejskiej są z kolei wszelkiego typu gry terenowe. Otwarta przestrzeń, trudne warunki, różnego rodzaju zadania do wykonania. Bez współpracy, bez sprawnego myślenia się nie obejdzie. To także test na sprawdzenie umiejętności pracowników z przeróżnych dziedzin. Pozytywnym zjawiskiem przy organizacji spotkań integracyjnych jest zapraszanie nie tylko pracowników firmy. Coraz częściej organizuje się pikniki rodzinne czy imprezy turystyczne nie tylko dla obecnych ale i byłych pracowników. To skuteczne budowanie atmosfery, docenienie pracowników. To również wzmacnianie więzi, budowanie lojalności względem firmy. Dobrym pomysłem pobudzającym do działania w trakcie imprez integracyjnych jest organizowanie zawodów sportowych. Rywalizacja pomiędzy działami czy też oddziałami firmy na polu gry do paintball-a czy poprzez gry zespołowe typu piłka nożna. Zacieśnianie więzi, kształtowanie wśród pracowników działań zespołowych i naturalnie pozytywnie spędzony czas. Niebanalne spotkania integracyjne nie muszą być organizowane z dala od siedziby firmy, nie muszą być związane z kilkudniowym wyjazdem. Kiedy firma nie dysponuje dużym budżetem. Kiedy zatrudnienie w przedsiębiorstwie jest na niskim poziomie. Kiedy wysłanie większości pracowników na kilkudniowy wyjazd zdestabilizuje pracę firmy należy sięgać po inne ale również skuteczne rozwiązania. Od pewnego czasu ogromną popularnością cieszą się tzw. escape room. Wizyta w takim miejscu to dobry pomysł na integrację pracowników. Wspólne wyjście i rozwiązywanie zagadek niejako wymusza współpracę, wymaga skutecznego działania wszystkich pracowników. Organizacja takiej integracji pozwoli również dowiedzieć się o tym w jaki sposób pracownicy podchodzą do problemów, jak radzą sobie pod presją czasu. Kilkugodzinne spotkania integracyjne można przygotować również w takich miejscach jak kręgielnia czy tor gokartowy. To również oryginalny sposób na to aby przy znakomitej rozrywce pracownicy bliżej siebie poznali, by budowali pozytywne relacje, które zaowocują w przyszłości. Lepiej nie organizować integracji niż zrobić to byle jak Dziś żadna z firm nie może sobie pozwolić choćby na minimalny uszczerbek wizerunku. Dlatego lepiej zrezygnować z organizowania imprez integracyjnych niż zrobić ja byle jak, niż wysłać pracowników na wyjazd jak za starych czasów. Pracownik jak i pracodawca muszą korzystać na imprezach integracyjnych dlatego wszystko musi być starannie zaplanowane i zrealizowane. Tym samym tylko niebanalne pomysły, programy spotkań integracyjnych mają rację bytu. Podstawą jest znalezienie takiej tematyki spotkań, które okażą się inwestycją o sporej stopie zwrotu.
5.8 萬 views, 371 likes, 12 loves, 61 comments, 328 shares, Facebook Watch Videos from DJ ANTEX: Kiedyś to były Imprezy :) Nie to co dziś :P P A M I Ę T A C I E (Y)
BrzezinyRozrywkaKiedyś to były… Karolina Brózda 16 maja 2020, 11:01 Grzegorz KoziełBawiliście się kiedyś na tradycyjnej brzezińskiej imprezie karnawałowej? Oto Bogusy sprzed do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!Polub nas na Facebooku!KONTAKTKontakt z redakcjąByłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?Napisz do nas!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Epic Drama zapowiedzi serialowe brzezinybogusyprzebierańce Komentarze Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny powód Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
. 131 286 441 142 216 159 384 215

kiedyś to były imprezy